Cmok nonsens...

Była sobie taka żona
idealna była ona
a on wszystko przy niej miał
wszystko to co tylko chciał
pracowita jak ta pszczółka
w locie dotykała jego czółka
cmok, cmok po łysinie
nie nudziło się dziewczynie
tak zajęta całe dnie
pranie, obiad, prasowanie
co tam jeszcze licho wie..
a on grzecznie od niechcenia
kotku mówił, do obiadu winka nie ma..
gdzie ciasteczka na deserek
o i zupką zachlaplem znów sweterek
skarbie zaraz idę na spotkanie
proszę pospiesz się kochanie
weź ogarnij to w minut pięć
bo jeszcze przytulić mam cię chęć
przy tym robił słodką minke
cmoknął nawet swą dziewczynkę
i tak beznamiętnie bezpardonowo
szepnął tylko, zrób coś ze sobą..
spojrzała w lustro, a tam zobaczyła
zmęczoną kobietę, kiedyś nią nie była....
Przy drzwiach jeszcze usłyszała
nie czekaj na mnie
zostaw tylko pyszną kolacyjkę
poprosił tak ładnie...

O autorze Wszystkie wiersze Poprzedni wiersz autora Następny wiersz autora

Komentarze

(Komentarze mogą dodawać jedynie zalogowani użytkownicy)